Rozdział 11 - Oświadczyny

 W końcu ostatni rozdział tego opka! Yaaaattaaa!!!<3 W dodatku wyszedł całkiem dobrze.... teraz czas poczekać na ostatni tomik mangi ;3 Mam nadzieję, że się skończy lepiej niż aktorska drama - zresztą tam nie było mojego detektywa, więc kto wie ^....^ A jak będzie jednak tragicznie to... przynajmniej ja zakończę to w miarę szczęśliwie ;>


Hijiri:

Oczywiście po tym wszystkim siostrzyczka stanowczo się uparła by mnie dokładnie przebadali, więc wylądowałem w szpitalu.
-Ale nuda... - westchnąłem leżąc w łóżku
-Braciszku! - nagle wparowała Aggie i energicznie mnie przytuliła
-Już wszystko dobrze. Nawet się tu nudzę. - zapewniałem siadając zmieszany
-To dobrze. Tak się martwiłam. - wzruszona głaskała moje włosy
-Jak się czujesz? - za nią wszedł Kiriyama
-A ty? Możesz chodzić? - niepokoiłem się
-Tak, rana była płytsza, niż myślałem. - przyznał
-A Watarai... - zaczęli równo
-Cóż... jak zawsze pełen życia. - zirytowany odsunąłem lekko parawan
-Zero prywatności. - Kaito właśnie siedząc w łóżku obok jadł pudding i się ostro zirytował
-Ej, skąd masz pudding?! Czemu ja nie dostałem?! - pytałem wkurzony
-Został mi po obiedzie. - odparł spokojnie
-Braciszku... kupię ci, wyluzuj. - Aggie starała się mnie uspokoić łapiąc delikatnie za rękę
-Dlaczego w ogóle leżę w jednej sali z przestępcą?! - mruknąłem odpuszczając
-Szpital jest zapchany, więc nie było innego wyjścia. Wybacz. - zrobiła uroczą minkę
-Ale dzięki temu możesz mieć na niego oko. - ocenił Kiriyama
-Tylko, że to zadanie policji, a nie moje. - zirytowałem się
Watarai obiecał odpokutować swoje winy. Zostanie niebawem przesłuchany. Za to Aggie... ona nie opuszcza mnie teraz na krok co jest w pełni  zrozumiałe. A ja... jakoś nie umiem się zebrać na wyznanie. Te oświadczyny będą trudniejszą sprawą niż myślałem...
-Braciszku... - tak się do mnie tuląc na łóżku działa na mnie dość uspokajająco
-Dobrze. Sprawdziłem, co u was, więc mogę już iść. Powodzenia. - mrugnął Kiriyama
-Yyy?! Nie zostawiaj mnie tak...- prosiłem zakłopotany
-No coś ty! Trochę prywaty dobrze wam zrobi. Poza tym w końcu sam też jestem pacjentem. Zajrzałem tu tylko podczas spaceru. Na razie! - pożegnał się wesoło i wyszedł
-Ettoo...? O co mu chodziło, Hijiri? - Aggie przekrzywiła głowę zaciekawiona
-O nic! Wymyśla i tyle... Aggieee... masz podarek dla poszkodowanego? - szybko zmieniłem temat bardzo zmieszany
-Nie mam. Nie było na to czasu, braciszku. Ale... pójdę ci kupić ten pudding, dobrze? - czule pocałowała mnie w policzek, a ja czułem, że płonę
-Spoko... - szepnąłem patrząc za nią jak urzeczony
Wesoło mi machając wyszła na zakupy.
-Co powinienem dalej robić?  Jak już przyjmę swoją karę... czy wszystko zostanie mi wybaczone? Czy to na pewno w porządku? Czy mogę żyć skoro moja siostra zginęła? - pytał mnie Kaito
-Nie jestem bogiem, więc nie pytaj mnie o takie rzeczy. Ale powiem ci, co myślę. Cieszę się, że przeżyłeś. Ocaliłem brata Nanami, chociaż jej samej nie uratowałem. Dlatego odpłać społeczeństwu, a potem krocz własną ścieżką. Nanami zapewne powiedziałaby to samo. - stwierdziłem z uśmiechem
-Chyba masz rację. - zgodził się
Oboje w końcu poczuliśmy, że napięcie zniknęło całkowicie.

W ten sposób doprowadziłem do końca sprawę rodziny Watarai. Grupa Utashiro zorganizowała konferencję prasową, podczas której przeprosiła za całą sytuację. Nie wiem, co sobie myślał ojciec Aketoyo, ale wyglądał na załamanego. Sam Aketoyo ponoć wciąż zachowuje milczenie. Kaito zgodnie z obietnicą przyznał się do winy. Po wyjściu ze szpitala Aggie w ramach podarku zafundowała mi ekskluzywny obiad w eleganckiej restauracji w Harajuku... wydała na mnie sporo kasy, a i tak pomimo odpowiedniej atmosfery nie potrafiłem wydusić z siebie choćby słowa na temat oświadczyn. Jestem naprawdę żałosny... W każdym razie zamknąłem sprawę i wróciłem do swojej codzienności.

Czas zdecydowanie leci zbyt szybko! Nim się spostrzegłem od tamtych wydarzeń i mojej osobistej obietnicy dotyczącej oświadczyn minęły ponad dwa lata... Całkiem nieźle radzę sobie z pracą, ale... jednak ciężko się ze wszystkim uporać w pojedynkę.
-Końca nie widać... - z westchnieniem dołożyłem kolejny stos papierów na biurko
-Dasz radę, braciszku.... jeszcze tylko to i będzie koniec. - Aggie podała mi dwa dokumenty i ciepłą kawkę
-Dzięki... - szczęśliwy upiłem łyka
Hmm... jakby nie patrzeć moja siostrzyczka coraz częściej przesiaduje u mnie w biurze. Wiem, że zawsze chce być blisko mnie i jej dorywcze prace są dla niej przez to wielkim dramatem. Poza tym jej obecność działa na mnie bardzo kojąco.
-Aggie... słuchaj... czy nie zostałabyś moją asystentką? - spytałem nieśmiało
-Naprawdę? Braciszku... oczywiście, że się zgadzam! Mimo, że nie interesuje mnie praca detektywa. - była szczęśliwa
-Co to za tekst? -rozbawiła mnie tym po całości i szczerze się zaniosłem śmiechem
-Hijiri... nie śmiej się ze mnie! - jej foszek też był uroczy
Wywołało to u mnie przypływ odwagi. Chyba dziś w końcu mogę to zrobić... dam sobie radę. I tak czekałem z tym już wystarczająco za długo!
-Mam coś do załatwienia. Chodź ze mną. - złapałem ją pewnie za rękę
-Dobrze... - trochę spoważniała zdziwiona
Całą drogę nie puszczałem jej dłoni...
-Kwiaciarnia? - zaskoczyła się, gdy już dotarliśmy na miejsce
-Właśnie. Jakie kwiaty lubisz, Aggie? Lepiej wybrać czerwień czy róż? - zastanawiałem się
-A na jaką okazję? - spytała słodko zarumieniona
-Ettoo... - teraz ja także spłonąłem rumieńcem
Przecież nie zdradzę jej na razie co planuję..
-To musi być coś nieprzeciętnego, ekstrawaganckiego i uroczego. I żeby pomimo delikatności emanowało mocą. - oceniłem patrząc na nią
Tak właśnie postrzegam moją ukochaną....
-Braciszku... nie ma takich kwiatów. - zachichotała
-Dobrze... w takim razie sama coś wybierz. - stwierdziłem odpuszczając z westchnieniem
Czyżby to był jednak głupi pomysł?
-Zobaczmy... ja bym wybrała ten, ten oraz ten... a dla kontrastu ten i może jeszcze ten. -ku mojemu zaskoczeniu Aggie stworzyła całkiem.... piękny bukiet
-Łooo, nie znam się, ale wyszło super! Bardzo mi pomogłaś! Będzie pasować! - cieszyłem się niezmiernie
Aggie chyba nie wiedziała co o tym sądzić bo tylko uroczo się uśmiechała ze słodkim niezrozumieniem w oczach. Kasjerka też życzyła mi powodzenia, jakby przejrzała moje zamiary. Trochę znów się zestresowałem... ale dam radę! Udaliśmy się dalej w milczeniu. I choć miałem niezłą tremę...
-Jesteśmy na miejscu. - oceniłem poważnie
-Świątynia? A ty... co robisz?! Hijiri! - siostrzyczka prawie zemdlała gdy przyklęknąłem przed nią na jedno kolano wręczając jej ten okazały bukiet
-Aggie... już od dawna chcę ci powiedzieć, że kocham cię jak nikogo innego na całym świecie. Pragnę dzielić z tobą każdą chwilę mojego życia i nigdy cię nie opuszczę. Postaram się ciebie zadowolić, obiecuję to! Dlatego... czy wyjdziesz za mnie? - spytałem patrząc jej prosto w oczy
Widziałem, że z przejęcia zamarła, a w jej oczach pojawiły się łzy wzruszenia. Z każdą chwilą robiło mi się coraz bardziej gorąco i niezręcznie. W końcu wyznałem swojej ukochanej co do niej czuję. To było takie szczere... że aż zawstydzające.
-Tak, bra... Hijiri, wyjdę za ciebie! Tak bardzo cię kocham! Od dawna... - płakała szczęśliwa tuląc do siebie bukiet
-No już, już.... co ja z tobą mam. - zmieszany się podniosłem z kolana i ją przytuliłem, a następnie ująłem delikatnie jej policzek ocierając łzy i stając na palcach złożyłem na jej ustach pieczętujący naszą obietnicę gorący pocałunek.
Zamknęła oczy mrucząc bardzo szczęśliwa. Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę rozkoszując się swoją bliskością.
A w drodze powrotnej...
-Te kwiaty są piękne, zupełnie jak na ślub... ale jednak zbyt ekstrawaganckie. Nie wiedziałam, że to na nasze oświadczyny, bra...ettoo... kochanie? - pierwszy raz tak się do mnie zwróciła
W dodatku jej uśmiechnięta twarz i ten bukiet... coś wspaniałego! Najpiękniejszy widok, jaki widziałem...
-Wybacz, muszę do toalety! Przesadziłem z kawą... - okropnie się zmieszałem tak na nią patrząc, więc pognałem do łazienki by schłodzić zarumienioną twarz zimną wodą
-Y..yhym... - Aggie stała z bukietem bardzo zdezorientowana
Nie czekała na szczęście zbyt długo.
-Wybacz, idziemy? - wróciłem i złapałem ją za rękę już uspokojony
-D.. dobrze, skarbie! - przyznała wesoło łapiąc mnie pod ramię
Heh, chyba muszę zacząć się do tego przyzwyczajać.
-Hijiri... co do naszej pracy... to na pewno po tych dzisiejszych oświadczynach mogę być twoją asystentką? Chyba niezbyt pasuję do tej roboty... ale pozwól mi chociaż być przy sobie jako twoja narzeczona. Bardzo cię kocham, więc nigdy cię nie zawiodę i wykonam każde zlecone mi przez ciebie zadanie. - wyznała z powagą odsuwając się i patrząc mi w oczy
-Że... co? Wiesz... przecież mówiłem, że cię zatrudniam jako moją asystentkę i nie przyjmuję żadnych sprzeciwów. - zaskoczony przekrzywiłem głowę
-Eee?! - moja ukochana była nie mniej zaskoczona
-Wtedy, przed naszymi oświadczynami. - przypomniałem
-Pierwszę słyszę, że nie przyjmujesz sprzeciwu! Nic takiego nie mówiłeś! Jedyną reakcją na moją niepewną zgodę był twój śmiech! - oburzyła się
-Y, naprawdę?! Sorki, sorki! Tak czy owak... bardzo się cieszę, że moja narzeczona jest także moją asystentką. - uśmiechnąłem się promiennie
-Cóż... niech ci będzie, kochanie. - westchnęła zarumieniona łapiąc moją dłoń
W dobrych humorach  ruszyliśmy w stronę naszego biura. Mam najlepszą narzeczoną i asystentkę na świecie... jesteśmy dość zakręconą parą.
Tak oto żyjąc sobie wspólnie, przeżyliśmy do dnia dzisiejszego i całej tej sprawy z Sachi. Nasza bliskość siłą rzeczy przestała być już w większości tematem tabu. Tylko teraz dręczy mnie znowu kolejna kwestia... kiedy w końcu odbędzie się nasz ślub? Eeech... do niczego nie umiem się porządnie zabrać!  Z zaręczynami tak czekając odwlekłem to na całe dwa lata... ale za to były udane! Czyżby ze ślubem miało być jeszcze dłużej? No nic, przecież najważniejsze to.... znaleźć na wszystko w życiu dobry moment. 


Fotki końcowe:

Ta okładka ostatniego tomu spin-offa sama w sobie mówi wszystko ;3 Mój przystojniak o promiennym uśmiechu z bukietem... to były idealne oświadczyny! <3


A w szpitalu nuda... ale przecież musieli go zbadać i opatrzyć ^...^ 


Kaito miał wiele pytań... jednak mój detektyw wbrew pozorom nie zna na wszystko odpowiedzi ;) 


Rozbawiłam braciszka, gdy powiedziałam, że nie interesuje mnie praca detektywa.... no co? Ale i tak chcę być zawsze przy nim pomimo tego ;3


Wybrać kwiaty nie wiedząc na jaką okazję... genialne -...- Ale najważniejsze, że Hijiri był z mojego wyboru zadowolony..... chyba ^...^


To zdziwienie jak kasjerka przejrzała jego zamiary wprost bezcenne ;D 


Urooooczoooo *...* To zdziwko, że się nie dogadaliśmy w sprawie asystentowania. Bez sprzeciwów? Powinieneś pamiętać takie rzeczy, Hijiri... wcale tego mi nie powiedziałeś ;p


A na koniec.... najpiękniejszy uśmiech na świecie *...* SMILE!!! <3<3<3






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Haikyuu challenge

Pokój w kolorach szczęścia - rozdział ostatni

Blue Lock - scenariusze