Pokój w kolorach szczęścia - rozdział ostatni
W końcu długo oczekiwane przeze mnie zakończenie tej historii no i także mojego opka na jej podstawie ;) Szczerze.... mogło być weselej, bo uwielbiałam Haru.... ale i tak podoba mi się bardziej niż koniec live action ;p No to... zaczynamy!
Haru udał się do mieszkania, gdzie matka przetrzymywała Sachi. Później starał się ją uwolnić i doszło do kontrowersji.... kobieta chciała zabić zarówno swoją córkę jak i jej porywacza i całą winę zrzucić na niego! A całą wymianę zdań słyszęliśmy przez nadajnik, który miał Haru. Sachi tak przypuszczała, że nie wysłalibyśmy jej obrońcy bez odpowiedniego zabezpieczenia.
-Serio? Rozgryzła nas? - zaskoczył się Hijiri
-Na to wygląda, kochanie. - przyznałam
-Nagrałaś całą wymianę zdań? - pytał-Tak. To wystarczy by udowodnić matce winę? - zwróciłam się do Kiriyamy, z którym byliśmy
-W zupełności. Przygotować się do wejścia. - przyznał policjant i udaliśmy się tam z całym policyjnym patrolem.
Oczywiście matka Sachi od razu została aresztowana i wrzeszczała, że przecież to porywacz jest winny, a nie ona. Mój narzeczony postanowił zainterweniować.
-On już się oddał w ręce policji. Poprosiliśmy go, by pomógł w pani ujęciu. W ramach wyjątku nie został skuty. - wyjaśnił
-Ja jedynie udawałam dla dobra córki! - wrzeszczała
-Proszę spojrzeć. Zdobyliśmy zdjęcia Masaki. Ukazują liczne obrażenia na jej ciele. Podejrzewamy, że była ofiarą regularnej przemocy domowej. - wysypałam cały worek fotografii
-Te rany powstały jeszcze przed uprowadzeniem. Nie zadał ich więc porywacz. Czy to też było dla dobra pani córki? - wkurzona cisnęłam paroma zdjęciami w szokowaną kobietę
Nim ją wyprowadzili próbowała jeszcze przekonać Sachi, żeby zeznawała na jej korzyść. Jednak dziewczyna.... w odpowiedzi ją spoliczkowała.
Ruszyliśmy przodem. Sachi płakała, że to wszystko jej wina i teraz Haru trafi do więzienia. Objął ją i delikatnie uspokajał. Szczerze... było mi ich żal i Hijiri z pewnością podzielał moje uczucia.
Opatrzyliśmy dłoń Sachi bo miała ranę od noża, którą doznała podczas starcia z matką. Nigdy byśmy nie przypuszczali co wydarzy się już za chwilę. A mianowicie.... jej matka skuta w kajdanki niespostrzeżenie ukradła broń jednemu z policjantów postrzeliwując go w nogę po czym wymierzyła ją prosto we mnie i Sachi! Nim przerażony Hijiri zdołał jakoś zareagować.... przed nas skoczył obronnie Haru łapiąc nas obie w swoje ramiona i cała nasza trójka upadła na ziemię.
-Nic wam się nie stało? - pytał słabo
-N..nic a nic! Kula nawet mnie nie drasnęła! - oceniła Sachi
-Haru! Ty krwawisz! - wrzasnęłam przerażona bo miałam całą czerwoną dłoń, którą wcześniej odruchowo trzymałam na jego plecach
-Całe szczęście, że nic wam nie... - Haru słabo się uśmiechnął i... upadł na nas bez życia
-Haru! Haruuu! - wołała bezskutecznie Sachi
-Nie umieraj, Haru! Błagam, powiedz coś! - także starałam się go ocucić
-Aggie jesteś cała?! A co do ciebie... myślisz, że dam ci teraz umrzeć?! Przynieście nosze, natychmiast! - Hijiri zdenerwowany mnie przytulił i wszystko ogarnął
Od razu wzięli Haru do szpitala, a ja... nie byłam w stanie się ruszyć klęcząc obok Sachi. Tyle tylko, że w przeciwieństwie do niej, mój Hijiri był obok. Ona została sama!
-Już... uspokój się. Nie jesteś ranna? - pytał mój narzeczony łapiąc mnie roztrzęsiony za ręce
-Nie... wszystko dobrze.... ale Sachi... no i Haru... och... - wybuchnęłam płaczem i mocno mnie do siebie przygarnął pozwalając mi na ten upust emocji
Po paru godzinach.... wróciliśmy do biura Matsubase. Sachi spała sobie wyczerpana na kanapie, a my wyszliśmy by stanąć pod drzwiami i jej nie przeszkadzać.
-Sachi zatrzyma się tu na jakiś czas, prawda? - westchnęłam
-Yhm. - mój detektyw zajął się jakąś grą na telefonie
Ta sytuacja mocno go dobiła co nie jest niczym dziwnym. W wiadomościach przeczytałam o całym niedawnym zajsciu.
-Cały czas nieustannie powtarza, że poświęciła się dla córki. Ewidentnie mierzyła wtedy do nas, ale media przedstawiają w niekorzystnym świetle wyłącznie Haru. - wkurzona zacisnęłam pięści
Usłyszałam głośne pikanie z telefonu ukochanego.
-Ech... kolejna porażka. Więcej w ten szajs nie gram. - załamał się
-Słuchasz ty mnie w ogóle, kochanie? - zirytowałam się
-Słucham. Chociaż tam byłem dopuściłem do tragedii. Prawie cię straciłem. - brzmiał tak smutno
-To nie twoja wina, kochanie. Kiedy wypłynęły informacje o rodzicach Sachi, zgłosiło się mnóstwo instytucji gotowych ją przyjąć. Odmieniliśmy jej los. - pocieszałam przytulając go
-Tyle, że zamaskowany nie żyje! Zginął! Tak bardzo chciałem ocalić ich oboje! Ale mi się to nie udało!!! Gdybym postępował ostrożniej... ja... - mój narzeczony się we mnie wtulił z płaczem
Był w totalnej rozsypce.... zresztą nie tylko on.
-No już... już... skarbie.... Sachi cię usłyszy. - dałam mu się wypłakać w swoich ramionach
-Tylko my wiemy jakim człowiekiem faktycznie był porywacz Sachi.... -stwierdził mój detektyw patrząc mi w oczy
-Masz rację.... tylko nasza trójka tak naprawdę znała prawdziwe oblicze Haru. - skinęłam gładząc delikatnie jego policzek
Nim się do siebie zbliżyliśmy w pocałunku.... wyszła Sachi!
-Och, Sachi.... - zaskoczona się odsunęłam od Hijiriego
-Wybacz te krzyki. Skoczę po kawę.... - zmieszany detektyw też starał się ogarnąć przecierając zapłakane oczy
-Czekaj. Pamiętasz, co mi zaproponowałeś? - przypomniała cicho
-Hm? - teraz oboje się zdziwiliśmy
-Rzeczywiście bylibyście skłonni mnie adoptować? - spytała prosto z mostu
-Ettooo.... - aż zaniemówiłam
-Oczywiście. Brzydzę się kłamstwem. - mój narzeczony za to był poważny
-No dobrze... skoro tak postanowiłeś, nie mam nic przeciwko temu. - skinęłam z uśmiechem
-Mam prośbę. Czy moglibyście opiekować się mną nawet wtedy, gdy będę przysparzać wam kłopotów? - spuściła wzrok zakłopotana
-Co to w ogóle za pytanie? Oczywiście, że tak! To przecież naturalne! - zapewniałam
-Pewnie. W końcu od tego są rodzice. - Hijiri poparł moje słowa
-Dziękuję. - Sachi zarumieniona założyła pasemko włosów za ucho
Jakby nie patrzeć.... nasza córeczka jest urocza.
Postanowiła nagrać jeden filmik do mediów, w którym jej pomogliśmy.
-Chyba jeszcze trochę w prawo... i do góry. - nakierowałam na nią kamerę
-Gotowa? - pytał Hijiri
-Yhm. - skinęła ochoczo
-Zatem nagrywamy! - wykrzyknęliśmy razem
-Dzień dobry. Nazywam się Masaki. Doniesienia medialne o ostatnich wydarzeniach są fałszywe i wprowadzają w błąd. Zapewne niektórym nie spodoba się to, co powiem, ale... pragnę, byście poznali prawdę. Bo tylko ja wiem jaki faktycznie był tamten człowiek. A był to ktoś, komu zawdzięczam życie. - Sachi opowiedziała wszystko o Haru do kamery.
Mówiła z taką powagą i skupieniem... wiele faktów o nich nie znaliśmy. Teraz poznaliśmy prawie wszystko, a na pewno sporą większość ich historii.
Po skończeniu nagrywki opublikowałam ten ważny filmik. Oczywiście odbiór był różny, ale przecież to było oczywiste.
Dwa dni później Sachi wyszła sama na miasto... poszła oglądać zachód słońca w miejscu, gdzie kiedyś przebywała z Haru.
-Schi?! Jesteś na mieście?! - zadzwonił do niej Hijiri
-Yhm. O co chodzi, zgredzie? - mruknęła
-Kup jakiś środek owadobójczy! Do biura przylazł karaluch! - brzmiał na spanikowanego
-Kochanie, złaź ze mnie! - dało się słyszeć także i mój wkurzony głos
-Nie musiałbyś użerać się z robactwem, gdybyś sprzątał. - orzekła Sachi
-Przecież sprzątam! - burzył się
-Nie ty sprzątasz, tylko Aggie-chan... ettoo... mamusia. No, ale okej, przyjęłam. Zaraz będę. - Sachi sama się lekko zmieszała swoimi słowami
-Ej noo!!! Dlaczego moją narzeczoną nazywasz tak ładnie, a mi zamiast ,,tatusiu" mówisz ,,zgredzie"?! - burzył się dziecinnie mój detektyw
-Bo jesteś zgredem. - odparła
Brzmiało to tak zabawnie, że na koniec oboje wybuchnęli śmiechem. Heh, nasza rodzinka jest naprawdę specyficzna.
Aż niewiarygodne, że od tamtych wydarzeń minęło już pięć lat. Ja i Hijiri wzięliśmy ślub oraz tak jak obiecaliśmy, adoptowaliśmy Sachi. Tworzymy świetną rodzinkę pełną ciepła i miłości. Oczywiście najpierw Sachi nie umiała do tego przywyknąć, jednak z czasem było tylko lepiej. Już bez skrępowania nazywała mnie swoją mamą, ale mojego męża niezmiennie ochrzciła zgredem. Cóż.... to się chyba już nigdy nie zmieni. Mojego Hirijiego to jakoś specjalnie nie rusza, więc też przymykam oko na tą małą fanaberię córeczki. W dodatku często w domu był spokój gdyż nasza Sachi często była w podróży i nic nie dało się na to poradzić mimo moich obaw.
Teraz akurat podekscytowani czekaliśmy na nią pod miejscem, gdzie wisiał ogromny plakat z informacją: ,,Wystawa fotograficzna Sachi Matsubase Kolory Szczęścia".
-Wystawa pani Sachi Matsubase będzie otwarta dopiero od jutra, więc... - poinformowała nas recepcjonistka
-Wiemy. - mrugłam wesoło
-Proszę się nie przejmować. Czekamy na kogoś. - przyznał Hijiri
Nagle zjawiła się i ona. Ubrana w niebieską sukienkę, delikatne sandały i torebkę w tym samym kolorze. Jej długie czarne włosy rozwiewał wiatr.
-Mamusiu.... już jestem! Tak bardzo tęskniłam! - podbiegła do mnie, mocno mnie przytulając
-Nic nie szkodzi. Miałaś trudny dzień, skarbie? - pocałowałam ją opiekuńczo w czoło
-Sachi! Co tak późno? - powitał się też Hijiri
-O, zgred też tu jest. - droczyła się
-Jesteś niemożliwa jak zwykle. - zaśmiałam się głaszcząc ją po głowie i widząc zirytowaną minkę ukochanego
-Wybacz, mamusiu. Przeciągnął się wywiad dla czasopisma. - wyjaśniła łapiąc mnie pod rękę
-Ech, uroki popularności, córeczko. - przyznałam z westchnieniem
-Wchodzimy? Już uprzedziłam obsługę, że zaprosiłam rodziców. - uśmiechła się promiennie
-Pewnie! - skinęliśmy oboje, a recepcjonistka chyba była w ogromnym szoku
No taaa... mój mąż wygląda bardzo młodo. Pewnie znów, tak jak się to często zdarza, wzięła go raczej za mojego syna. I nieraz naprawdę mam wrażenie jakbym miała dwójkę dzieci, hahaha...
Oglądaliśmy w skupieniu fotografie zrobione przez moją córeczkę.
-Że też mamy okazję popodziwiać twoje prace jeszcze przed wernisażem. - Hijiri był pod wrażeniem
-Bo pewnie byś się nie zjawił, gdybym zwyczajnie dała ci bilet. Gdyby nie mamusia, nie okazałbyś najmniejszego zainteresowania zbiorem. - orzekła trafnie
-Jak ty dobrze nas znasz... - przyznałam wesoło
-Oczywiście członków rodziny mogę oprowadzić osobiście, mamusiu! - podekscytowana nie puszczała mojej ręki
-To niesamowite, kochanie.... - podziwiałam salę wypełnioną fotografiami
-Od dawna marzyłam o własnej wystawie. I bardzo chciałam, żebyście ją obejrzęli. - wyznała
-Wiem to doskonale, Sachi. Świetnie, że dopięłaś swego. - przyznałam
-Nie znam się na fotografii, ale z tego co słyszałem, zamierzają tu przyjść ogromne tłumy. Pękam z dumy, widząc jak wiele osiągnęłaś. - poparł Hijiri
-Ja też jestem bardzo dumna. Nasza córka jest niesamowita. - poparłam słowa męża, a Sachi się uroczo zarumieniła
-Kiedyś wszystko wydawało mi się szare. Nie potrafiłam patrzeć w przyszłość. - wyznała cicho
-Podczas naszego pierwszego spotkania bałem się, że poślesz mnie i moją jeszcze wtedy przyszłą żonkę do piachu. - przypomniał trafnie Hijiri
-Bo uważałam was za wrogów! W końcu podsłuchiwaliście...! - broniła się
-Tak, tak... nie wracajmy już do tego, skarbie. - opiekuńczo ją przytuliłam
-Sam nie wiedziałem, co powinienem robić... dlatego tak wyszlo.... ale naprawdę pragnąłem ocalić ciebie i jego. - wyznał poważnie Hijiri
-A ja teraz pragnę ocalić was oboje. Moja rodzina jest dla mnie najważniejsza i już nigdy nie pozwolę by ktoś nas krzywdził. - przyznałam
-Mamusiu...
-Kochanie....
Oboje byli pod wrażeniem mojej poważnej deklaracji.
-Szkoda, że zamaskowany nie może zobaczyć tych zdjęć. - westchnął Hijiri po chwili ciszy
-Prawda... - nieco posmutniałam
-Bez obaw. Na pewno skądś je ogląda. - była o tym przekonana
-Yhm. Racja. - skinęliśmy nieco tym pocieszeni.
-Swoją drogą to zawsze marzyłam o takiej rodzinie, jaką mam teraz. Chociaż ojca mogłabym mieć lepszego. - Sachi by rozbroić smutną atmosferę zatoczyła kółko, po czym ze zirytowaną minką założyła ręce na piersi
-Yyy? O czym ty mówisz? - wkurzył się Hijiri
-Fajnie, że się mną zaopiekowałeś, ale kompletnie nie umiesz prowadzić domu. Dlatego Aggie-chan często przypadała rola naszej gosposi. - oceniła wspominając moje oburzenie kiedy moja rodzinka nie chciała wytrzeć stołu i odnieść po sobie naczyń po obiedzie, a Hijiri grzebał coś w telefonie wszystko olewając
-Na serio, zabrałbyś się do domowych obowiązków, kochanie! - poparłam lekko zirytowana
-O... okej? - zmieszał się
-Cóż, moja mamusia jest przemiła, więc ci wybaczę. W końcu wziąłeś ją za żonę... choć nie wiem co widziała w takim zgredzie. - fukła
-Ejże... - oburzył się, a ja wybuchłam szczerym śmiechem
-Chyba nigdy się nie zmienicie. - orzekłam
-Pewne kwestie się nie zmieniają. Ale zdaję sobie sprawę, że dorosłam i muszę brać odpowiedzialność za własny los. Teraz, gdy zbliżam się do wieku Haru, rozumiem ile odwagi kosztowało go przyjęcie do siebie nastolatki, która uciekła od rodziców. Wprawdzie w głębi serca wciąż był nieco niedojrzały.... może nawet bardziej niż ja... - westchnęła Sachi na te wspomnienia
-Cóż... trudno oczekiwać, by ktoś, kto nie zaznał zbyt dużo miłości za młodu wiedział, jak kochać, w dorosłym życiu. Ludzie ogarniają umysłem wyłącznie to co są w stanie ujrzeć lub usłyszeć, córeczko. - stwierdziłam
-On nie mógł polegać na innych, więc postąpił wbrew rozsądkowi i zamieszkał ze mną. W razie porażki zwyczajnie wybralibyśmy śmierć. - wyznała nam smutno Sachi
-A jednak ty go odmieniłaś. W przeciwnym wypadku nie ruszyłby ci na ratunek, gdy uwięziła cię biologiczna matka. Nie da się zatrzymać zmian, nie będzie też drugiego takiego dnia jak dziś. Lecz fotografie pozwalają uchwycić każdą z tych ulotnych chwil. Na tym właśnie polega twoja praca. Imponujące. - docenił ją Hijiri i lekko się szczęśliwa zarumieniła
-Kochanie... - również byłam pod wrażeniem i trochę wzruszona
Poszliśmy trochę dalej rozglądając się uważnie.
-Hm? A co to za przestrzeń? - zaskoczył mnie widok prawie, że makiety pokoju obklejonego fotografiami
-Ach, tu stworzyłam coś wyjątkowego. Wpadłam na taki pomysł... - wyjaśniła nam wesoło
-Ooo... ściany obklejone zdjęciami. - orzekł Hijiri
-Tylko kogo przedstawiają te zdjęcia? - ciekawiłam się
-Kiedy jeździłam po świecie, prosiłam różnych ludzi, żeby zapozowali mi z kimś dla siebie ważnym. Mogli wybrać kogokolwiek: członka rodziny, partnera lub przyjaciela. Byle tylko w kadrze znalazły się dwie osoby. No i cała kolekcja powstała z wykorzystaniem polaroida! - pochwaliła się
-Łał.... sporo tego.... - zdumiałam się
-Robi wrażenie. - poparł Hijiri
-A z każdą fotografią wiąże się odrębna historia! - Sachi zatoczyła kółko
-Na przykład? - przekrzywiłam głowę zaciekawiona
-Ta dwójka przyszła mi z pomocą, gdy wpadłam do rzeki. - wskazała jakąś parkę
-Do rzeki?! - przeraziłam się
-A ci ochronili mnie przed napaścią. - wskazała na fotę dwójki chłopaków
-Napaścią?! - aż podskoczyłam zszokowana
-A te kobiety podzieliły się ze mną jedzeniem, gdy zgubiłam wszystkie pieniądze i krążyłam bez celu po okolicy. - pokazała kolejną fotkę
-Córeczko.... powinnam była lepiej cię przygotować na podróżowanie dookoła globu. - załamałam się
-Cud, że wróciła w jednym kawałku.... - poparł mnie Hijiri
-Ale mnóstwo znajomości zawarłam w normalnych okolicznościach! Na spacerze. Czy podczas zakupów.... Również i te spotkania były fantastyczne. - uspokajała z promiennym uśmiechem
-A czemu urządziłaś pokój tak, a nie inaczej? - pytał Hijiri
-Och... nie zauważyłeś? Zestarzałeś się. - orzekła pewnie
-Hę? O co ci chodzi? - nie załapał
-Nie powiem bo to tajemnica! - szczęśliwa przytuliła się do mnie od tyłu
Aż się zaśmiałam na widok zrezygnowanej minki swojego męża.
-Nic nie czaję.... - westchnął
-A przecież to ty jesteś genialnym detektywem. - dałam mu całusa w policzek
-Nie zawracajcie sobie tym głowy. Przejdźmy dalej! Tam też są ciekawe rzeczy! - Sachi podekscytowana złapała nas oboje za ręce i pociągnęła za sobą
-Ej, nie ciągnij nas! - bronił się Hijiri
Jednak wiadomo, że z córeczką nie wygramy.
Ten pokój chyba już na zawsze pozostanie słodką tajemnicą... łączącą Sachi i Haru już na wieki.
KONIEC <3
-----------------------------
Bonusowe teksty:
Sachi: Kto zeżarł chipsy, które specjalnie zostawiłam sobie na pozniej?! Siadać oboje!
Ja i Hijiri siadamy.
To jak, stary zgredzie? Chciałbyś mi coś powiedzieć?
Hijiri: Czemu ja?!
Sachi: A kto inny?
Hijiri: Rzucasz bezpodstawne oskarżenia!
Aggie: Wybacz, córeczko..... ja je zjadłam zamiast śniadania.
Sachi: Ojej, naprawdę? Mam jeszcze jedną paczkę. Skusisz się, mamusiu?
Hijiri: Ej no!!!!!
----------------------------------
Hijiri: Wyjdź za mnie!
Aggie: Wszystko mam za ciebie robić?
-----------------------------
Sachi: *mówi cicho sama do siebie* Jeśli ktoś cię wkurza krzyknij "KOMAR", a potem uderz go w twarz...
Trochę później
Sachi: KOMAR!
Hijiri: Co...
Sachi: *uderza Hijiriego w twarz*
-----------------------------------
Hijiri: Dzień dobry.
Sachi: Nie będziesz mi mówił co jest dobre.
-----------------------------------
Sachi: Podaj mi książkę.
Hijiri: A gdzie ją masz?
Sachi: Na szafie.
Hijiri: Ty to specjalnie robisz!
-------------------------------
Hijiri: Umieram z gorąca.
Aggie: To się rozbierz.
Hijiri: Sama się rozbierz.
Aggie: Nie.
Hijiri: To dlaczego mi karzesz się rozbierać?
Aggie: Bo siedzisz w kurtce i bluzie, kochanie....
-------------------------------
Hijiri: Heeej...
Sachi: Nie.
Hijiri: Przyjmuję tylko odpowiedzi twierdzące.
Sachi: Ok, to ci odpowiem twierdząco, no nie.
---------------------------------
Sachi: Mamusiu, problem jest!
Aggie: Jaki, skarbie?
Sachi: Zgred spadł ze schodów.
Aggie: Och... a mówił coś gdy spadał?
Sachi: Pominąć przekleństwa?
Aggie: No raczej.
Sachi: W takim razie spadł w milczeniu.
----------------------------------
Hijiri: Sachi...
Sachi: Co?
Hijiri: Zrobiłaś to o co cię prosiłem?
Sachi: Sorry, coś przerywa.
Hijiri: Przecież stoisz przede mną.
Sachi: Źle cię słyszę *podchodzi do drzwi i wychodzi*
----------------------------------
Aggie: Sachi, weź to zabij!
Sachi: Jego? *wskazuje na Hijiriego*
Hijiri: Też cię lubię...?
Aggie: Nie, komara.
Sachi: Ale on też komar, no przyjrzyj się.
Aggie: Co ty bierzesz, córeczko?
Sachi: Zieloną herbatę.
Aggie: Błagam, odstaw.
----------------------------
Aggie: Hijiri!
Hijiri: Ja?
Aggie: Nie, Duch Świety.
Hijiri: A to okej, nie będę mu odbierać roboty *kładzie głowę na biurku*
Aggie: *bierze gazetę zwiniętą w rulon i uderza nią Hijiriego tak jak komara*
-------------------------------
Aggie: Czy ty...?!
Hijiri: Czy ja...
Aggie: Czy ty się dobrze czujesz, kochanie?!
Hijiri: Tak, a czemu pytasz?
Aggie: Bo zbudowałeś piramidę z garnków, a na jej szczycie dałeś patelnię.
Hijiri: A teraz patrz co się stanie *rzuca w budowlę kubkiem*
Aggie: Moje garnki.... a chciałam ci ugotować makaron w nagrodę, że nic nie odwaliłeś...
Hijiri: Ale ugotujesz?
Aggie: Nie mam w czym, chyba, że kupisz.
Hijiri: Okej! *zabiera naszą wspólną kasę i idzie na zakupy* Kupię jeszcze coś dla siebie!
Aggie: No uduszę go i powieszę na żyrandolu!!!!
----------------------------------
Sachi: Okej, więc co to są ruchy górotwórcze?
Hijiri: Ruchy gołotwórcze to...
Sachi: Ruchy jakie?
Hijiri: Górotwórcze!
Sachi: Powiedziałeś ,,gołotwórcze"...
Hijiri: Wcale, że nie.
Sachi: Głodnemu chleb na myśli.
Hijiri: NIEPRAWDA!
Sachi: Oj prawda, prawda....
Aggie: Głodny głodnemu wypomni ;p
-------------------------------
Sachi: Czy ty masz równo pod sufitem, zgredzie?
Hijiri: Czekaj, sprawdzę *wchodzi na taboret i przykłada poziomicę*
Sachi: *załamana* I jak?
Hijiri: No krzywo, krzywo, ale tylko trochę.
------------------------------
Hijiri: *całuje Aggie*
Aggie: *odpycha* Kochanie! Przestań, Sachi tu jest!
Hijiri: .....
-----------------------------
Hijiri: Aggieeee? A Sachi może czekoladę?
Aggie: Nie... nie karm naszej córki słodyczami.
Hijiri: .....
Aggie: DAŁEŚ JEJ CZEKOLADĘ?!
Hijiri: Nieee.... czemu pytasz?
-------------------------------
Aggie: *przez telefon* Hijiri, to ważne! Pomóż mi błagam! To sprawa życia i śmierci!
Hijiri: Co się stało?!
Aggie: To sprawa najwyższej wagi!
Hijiri: Ale o co chodzi?!
Aggie: Sachi wyszła sama na miasto! Boję się!
-------------------------------------
Aggie: Nie krzycz! Muszę dbać o nasze dziecko...
Hijiri: CO, JESTEŚ W CIĄŻY?! BĘDĘ OJCEM?! DLACZEGO MI NIE POWIEDZIAŁAŚ?!
Aggie: Mówię o Sachi...
Hijiri: Echhhhh....!
---------------------------------
Aggie: Nasza Sachi tak szybko rośnie!
Hijiri: A wiesz co jeszcze roś...
Aggie: Nie! Żadnych zboczonych żartów przy naszym dziecku.
Hijiri: To adoptowane duże dziecko....
Aggie: Sachi nie słuchaj tego!
Hijiri: No niezła matka z ciebie....
Aggie: A z ciebie wyrodny ojciec!
-------------------------------
Sachi: Kto zeżarł chipsy, które specjalnie zostawiłam sobie na pozniej?! Siadać oboje!
Ja i Hijiri siadamy.
To jak, stary zgredzie? Chciałbyś mi coś powiedzieć?
Hijiri: Czemu ja?!
Sachi: A kto inny?
Hijiri: Rzucasz bezpodstawne oskarżenia!
Aggie: Wybacz, córeczko..... ja je zjadłam zamiast śniadania.
Sachi: Ojej, naprawdę? Mam jeszcze jedną paczkę. Skusisz się, mamusiu?
Hijiri: Ej no!!!!!
----------------------------------
Hijiri: Wyjdź za mnie!
Aggie: Wszystko mam za ciebie robić?
-----------------------------
Sachi: *mówi cicho sama do siebie* Jeśli ktoś cię wkurza krzyknij "KOMAR", a potem uderz go w twarz...
Trochę później
Sachi: KOMAR!
Hijiri: Co...
Sachi: *uderza Hijiriego w twarz*
-----------------------------------
Hijiri: Dzień dobry.
Sachi: Nie będziesz mi mówił co jest dobre.
-----------------------------------
Sachi: Podaj mi książkę.
Hijiri: A gdzie ją masz?
Sachi: Na szafie.
Hijiri: Ty to specjalnie robisz!
-------------------------------
Hijiri: Umieram z gorąca.
Aggie: To się rozbierz.
Hijiri: Sama się rozbierz.
Aggie: Nie.
Hijiri: To dlaczego mi karzesz się rozbierać?
Aggie: Bo siedzisz w kurtce i bluzie, kochanie....
-------------------------------
Hijiri: Heeej...
Sachi: Nie.
Hijiri: Przyjmuję tylko odpowiedzi twierdzące.
Sachi: Ok, to ci odpowiem twierdząco, no nie.
---------------------------------
Sachi: Mamusiu, problem jest!
Aggie: Jaki, skarbie?
Sachi: Zgred spadł ze schodów.
Aggie: Och... a mówił coś gdy spadał?
Sachi: Pominąć przekleństwa?
Aggie: No raczej.
Sachi: W takim razie spadł w milczeniu.
----------------------------------
Hijiri: Sachi...
Sachi: Co?
Hijiri: Zrobiłaś to o co cię prosiłem?
Sachi: Sorry, coś przerywa.
Hijiri: Przecież stoisz przede mną.
Sachi: Źle cię słyszę *podchodzi do drzwi i wychodzi*
----------------------------------
Aggie: Sachi, weź to zabij!
Sachi: Jego? *wskazuje na Hijiriego*
Hijiri: Też cię lubię...?
Aggie: Nie, komara.
Sachi: Ale on też komar, no przyjrzyj się.
Aggie: Co ty bierzesz, córeczko?
Sachi: Zieloną herbatę.
Aggie: Błagam, odstaw.
----------------------------
Aggie: Hijiri!
Hijiri: Ja?
Aggie: Nie, Duch Świety.
Hijiri: A to okej, nie będę mu odbierać roboty *kładzie głowę na biurku*
Aggie: *bierze gazetę zwiniętą w rulon i uderza nią Hijiriego tak jak komara*
-------------------------------
Aggie: Czy ty...?!
Hijiri: Czy ja...
Aggie: Czy ty się dobrze czujesz, kochanie?!
Hijiri: Tak, a czemu pytasz?
Aggie: Bo zbudowałeś piramidę z garnków, a na jej szczycie dałeś patelnię.
Hijiri: A teraz patrz co się stanie *rzuca w budowlę kubkiem*
Aggie: Moje garnki.... a chciałam ci ugotować makaron w nagrodę, że nic nie odwaliłeś...
Hijiri: Ale ugotujesz?
Aggie: Nie mam w czym, chyba, że kupisz.
Hijiri: Okej! *zabiera naszą wspólną kasę i idzie na zakupy* Kupię jeszcze coś dla siebie!
Aggie: No uduszę go i powieszę na żyrandolu!!!!
----------------------------------
Sachi: Okej, więc co to są ruchy górotwórcze?
Hijiri: Ruchy gołotwórcze to...
Sachi: Ruchy jakie?
Hijiri: Górotwórcze!
Sachi: Powiedziałeś ,,gołotwórcze"...
Hijiri: Wcale, że nie.
Sachi: Głodnemu chleb na myśli.
Hijiri: NIEPRAWDA!
Sachi: Oj prawda, prawda....
Aggie: Głodny głodnemu wypomni ;p
-------------------------------
Sachi: Czy ty masz równo pod sufitem, zgredzie?
Hijiri: Czekaj, sprawdzę *wchodzi na taboret i przykłada poziomicę*
Sachi: *załamana* I jak?
Hijiri: No krzywo, krzywo, ale tylko trochę.
------------------------------
Hijiri: *całuje Aggie*
Aggie: *odpycha* Kochanie! Przestań, Sachi tu jest!
Hijiri: .....
-----------------------------
Hijiri: Aggieeee? A Sachi może czekoladę?
Aggie: Nie... nie karm naszej córki słodyczami.
Hijiri: .....
Aggie: DAŁEŚ JEJ CZEKOLADĘ?!
Hijiri: Nieee.... czemu pytasz?
-------------------------------
Aggie: *przez telefon* Hijiri, to ważne! Pomóż mi błagam! To sprawa życia i śmierci!
Hijiri: Co się stało?!
Aggie: To sprawa najwyższej wagi!
Hijiri: Ale o co chodzi?!
Aggie: Sachi wyszła sama na miasto! Boję się!
-------------------------------------
Aggie: Nie krzycz! Muszę dbać o nasze dziecko...
Hijiri: CO, JESTEŚ W CIĄŻY?! BĘDĘ OJCEM?! DLACZEGO MI NIE POWIEDZIAŁAŚ?!
Aggie: Mówię o Sachi...
Hijiri: Echhhhh....!
---------------------------------
Aggie: Nasza Sachi tak szybko rośnie!
Hijiri: A wiesz co jeszcze roś...
Aggie: Nie! Żadnych zboczonych żartów przy naszym dziecku.
Hijiri: To adoptowane duże dziecko....
Aggie: Sachi nie słuchaj tego!
Hijiri: No niezła matka z ciebie....
Aggie: A z ciebie wyrodny ojciec!
-------------------------------
Fotki bonusowe:
I to już wszystko w temacie Pokoju w kolorach szczęścia. Do następnego wpisu, bye! ;***
Komentarze
Prześlij komentarz