Przeszłość Eiriego (Gravitation spin off)

 Wiem, że powinnam raczej napisać podsumowanie grudnia i w tym wieeeelu prezentów jakie dostałam, ale ostatnio podczas dni wolnych wzięło mnie niespodziewanie na rewatch anime Gravitation. A co za tym idzie? To, że napisałam coś wyjątkowego - przeszłość moją i Eiriego czyli coś, od czego się wszystko zaczęło! I było to mega istotne dla głównej fabuły. Może zawierać trochę erotyki nieocenzurowanej xD  Let's go! :D


Aggie:
- Aggie - nee? Śpisz już?
Usłyszałam znajomy głos i odwróciłam się ku niemu.
- Nie? O co chodzi, Eiri?
Tak naprawdę powoli już zasypiałam i starałam się ukryć zdezorientowanie. W odpowiedzi drobny blondwłosy chłopak wtulił się we mnie zaciskając palce na mojej jasnoróżowej piżamie.
- Musimy jutro lecieć do tej Ameryki? Naprawdę nie możemy zostać?
Duże brązowe oczy wyrażały błaganie. Tylko westchnęłam i z lekkim uśmiechem przeczesałam palcami jego złociste włosy. Jak to wytłumaczyć 10-latkowi w odpowiedni sposób? Sama mam już 16 lat, a to już prawie dorosły wiek. Rodziny moja i Eiriego (czyli Storm i Uesugi) się przyjaźnią dlatego często u siebie nocujemy. Tym razem on został u mnie. Raz nawet podsłuchałam rozmowę jego rodziców, że jestem przyszłą narzeczoną Eiriego. Jak dla mnie spoko.... chłopak i tak za mną szaleje, a i ja nie wyobrażam sobie rozłąki z nim.
- Na pewno polecisz ze mną i będziemy tam razem?
Upewniał się, a w jego głosie wyczuwałam pewną obawę.
- Oczywiście! Zamieszkamy u Tohmy-nii. I serio cieszę się, że Twoi rodzice się na to zgodzili, a moi nawet poszukali szkołę dla Ciebie. Po tym co ostatnio mi mówiłeś to uważam, że ta decyzja jest słuszna.
- Yhy, u Tohmy-nii będzie fajnie. Tylko dlaczego tak się dzieje? Ciebie uważają za śliczną, a mnie za odmieńca. Prawda, że jesteś piękna, Aggie - nee... no, ale....
Mały patrzył na mnie z dozą niepewności.
- Nie myśl o tym. W Ameryce będzie nam o wiele lepiej. Czasem dobrze jest zmienić otoczenie i zacząć od nowa. Ważne, że razem.
Stanowczo go przytuliłam i pocałowałam we włosy, a on wtulił we mnie swoją twarz. Już po chwili czułam jak jego oddech się uspokaja. Zasnął i słodko pochrapywał. Czyżby bez tej rozmowy ze mną nie mógł zmrużyć oka i resztką sił powstrzymywał się od snu? Ech, ten Eiri.... jest niemożliwy! Ważne, że teraz spokojnie zasnął. Przyglądałam się z uśmiechem jego uroczej twarzy. Oboje się wyróżniamy wyglądem, to pewne. Mamy blond włosy, to dla nas charakterystyczne. Gdyby nie to, że moje oczy mają zielony, a Eiriego brązowy kolor, śmiało można by wziąć nas za rodzeństwo. Społeczeństwo reaguje na to w różny sposób. O mnie mówią: "piękna", "zagraniczna", "niespotykana", "wyjątkowa". O Eirim za to da się słyszeć: "dziwak", "obcy", "odmieniec" i jeszcze gorsze epitety. Niedawno po powrocie ze szkoły tulił się do mnie z płaczem, mówiąc, że koledzy przezywali go od kretynów, głupków i debili oraz, żeby się wynosił z Japonii. To już przegięcie! Dlatego też jutro nareszcie stąd wybywamy. Walizki już spakowane.
Ranek zaczął się w miarę normalnie. Ogarnięcie się, troszkę porannych całusków i przytulasków na przywitanie dnia i wspólne śniadanko. Później pożegnanie rodziców i rodzeństwa.... zabranie walizek i jazda taksówką na lotnisko. Na szczęście zdążyliśmy na odprawę. Eiri był bardzo zdezorientowany tym wszystkim, ale czułam, że moja obecność i ciągłe trzymanie jego dłoni skutecznie go uspokajały. W samolocie nawet przysnął opierając głowę na moim ramieniu. Gdy dotarliśmy na miejsce, po odebraniu bagażu, zobaczyliśmy, że czeka na nas Tohma-nii. Przywitaliśmy się z nim i udaliśmy się do jego domu. Była to duża willa z ogrodem i basenem. Mieliśmy wspólny pokój z wielkim łóżkiem. Tego się właśnie spodziewałam po producencie zespołu Nittle Grasper. Siostra Eiriego ma szczęście mieć takiego chłopaka. Byliśmy szczęśliwi. Niczego nam nie brakowało. Zaczęliśmy życie na nowo.
Ja pomagałam Tohmie-nii w branży muzycznej jako menadżerka jego zespołu. Eiri za to dobrze radził sobie w szkole, miał paru kolegów. Jednak najlepszy kontakt nawiązał ze swoim nauczycielem od literatury. Wciąż z ekscytacją opowiadał mi o Yukim Sensei. Poznałam go osobiście. Yuki Kitazawa. Młody chłopak, z wyglądu podobny do mojego malucha tylko o ciemniejszych włosach wpadających w brązowy odcień. Wydawał się miły i spokojny. Nic dziwnego, że Eiri tak go polubił i zwierzał mu się niczym bratu. Zresztą Sensei tak właśnie też go traktował. Uczył go bogatego słownictwa i lepszego wyrażania swoich myśli. Najczęściej zapraszał go popołudniami do siebie. Tam razem studiowali literaturę i żywo dyskutowali. Eiri był szczęśliwy. Widać było, że ta relacja ma na niego dobry wpływ. Zaczął więcej czytać, a nawet sam próbował pisać krótkie opowiadania, którymi  się nam potem z dumą chwalił. Ja i Tohma-nii pozwalaliśmy więc na wszystko mimo początkowych obaw. Tak minęły nam 2 lata. Nic nie wskazywało, że tego feralnego dnia wszystko się odmieni. Jak zwykle już od wejścia usłyszałam radosny głos Eiriego.
- Aggie - nee, dziś też długo byłem u Yuki Sensei i wiesz co? Zaprosił mnie na wspólne nocowanie! Super, czyż nie?
Mały był wyraźnie bardzo podekscytowany.
- Nocowanie? No nie wiem....
Zakłopotana pogłaskałam go po głowie.
- Proszę, zgódź się! Będzie fajnie!
Dostrzegłam w jego wielkich brązowych oczach nutę błagania.
- Aggie, czemu nie? W końcu są jak rodzeństwo. Skoro Sensei się zgodził.... a i Eiri może w końcu stanie się bardziej samodzielny.
Tohma-nii nie widział w tym żadnego problemu.
- Tohma-nii ma rację!
Zdecydowane poparcie Eiriego stawiało wręcz ultimatum.
- No zgoda.... nie mogę wam odmówić. Szczególnie Tobie.
Z czułością pocałowałam Eiriego w policzek uśmiechając się.
- Hurra!
Skakał radośnie biegnąc pakować plecak.
No i tak nastała noc, którą przeżyliśmy osobno.

Eiri: 
Byłem taki szczęśliwy. Aggie - nee w końcu się zgodziła i spędzę noc z Yuki Sensei. A to oznacza siedzenie do późna i  czytanie, albo długą rozmowę, czyli to co uwielbiam. Co by tu zabrać? Piżama....telefon.... spakowałem też zeszyt, bo koniecznie muszę pokazać mu opowiadanie, które ostatnio skończyłem pisać. Tyle w zupełności wystarczy. Założyłem swój bagaż.
- To ja lecę!
- Niczego nie zapomniałeś?
- Nie, mam wszystko.
- Okay, uważaj na siebie.
Aggie - nee pocałowała mnie w czoło. Jest taka opiekuńcza. Uwielbiam to w niej....
- Yhym, widzimy się jutro.
- Jakby co to dzwoń!
Nie odpowiedziałem na jej zawołanie bo już wybiegłem z domu w pełnej ekscytacji. Yuki Sensei już czekał na mnie w umówionym miejscu.
- Sensei! Yuki Sensei!
Uradowany do niego podbiegłem łapiąc go za ręce.
- O, jesteś już, Eiri.
Zwrócił się do mnie ze swoim zwykłym uśmiechem.
- Wiesz, dokończyłem swoje opowiadanie.
Rozpierała mnie duma, w końcu pisałem to dwa tygodnie.
- Dobrze, pokażesz mi w domu. Chodźmy.
Pogłaskał mnie czule po głowie.
- Tak, ruszajmy!
Radośnie pobiegłem przodem. Gdy dotarliśmy na miejsce, od razu usiadłem na kanapie rzucając plecak koło siebie i wyjmując na stół swój zeszyt. Wiem, że dziś będę tu całą noc, dlatego czasu jest sporo, ale tak bardzo chciałem, żeby to ocenił.
- Przygotuję Ci coś do picia. Tu masz ciasteczka.
Sensei położył przede mną talerz z ciastkami waniliowo - czekoladowymi, a po chwili koło nich pojawiła się szklanka soku truskawkowego.
- Dziękuję. Sensei, zobacz.
Gdy usiadł koło mnie szybko podałem mu swój zeszyt.
- Zobaczmy....
Czytał w takim skupieniu, a ja wierciłem się zniecierpliwiony by usłyszeć jego opinię.
- Niezłe, widzę, że włożyłeś w to wiele uczucia.
- Tak! Wzorowałem się na prawdziwych osobach i ich emocjach. Główna bohaterka to Aggie - nee, a bohater, którego lubi to Ty, Yuki Sensei.
Czułem, że mówiąc to pieką mnie policzki.
- Ciekawe.... masz talent do pisania. Swoją drogą to znamy się tyle czasu, a nie wiem dlaczego, ale cały czas myślałem, że Aggie i Tohma są parą.
- Nieee.... Tohma - nii jest chłopakiem Miki czyli mojej siostry, a Aggie - nee.... można powiedzieć, że ma mnie. Ale nie miałbym nic przeciwko jakbyście się polubili.... no wiesz, tak bardziej.
To takie krępujące, znów czułem jak robi mi się gorąco.
- Czemu nie.... o, wybacz, muszę odebrać.
Właśnie w tym momencie zadzwonił jego telefon, więc Sensei wyszedł z pokoju. Głęboko odetchnąłem uspokajając się i zjadłem ciasteczko popijając paroma łykami soku.
- Eiri, muszę wyjść na chwilę. Czekaj tu na mnie.
Ta informacja bardzo mnie zaskoczyła. Yuki Sensei zostawił mnie samego w swoim mieszkaniu. 
Ciekawe co to miało znaczyć.... dokąd się tak spieszył? Kto dzwonił? Na serio nie wiem o co tu chodziło. Czekałem cierpliwie, ale nie wracał. Z tych nudów wstałem z kanapy i rozejrzałem się wokoło. Zobaczyłem na półce książkę, która mnie zaciekawiła o tytule "Crescendo". Wziąłem ją i zacząłem czytać. Na początku nie mogłem się skupić. Myślałem by zadzwonić do Aggie - nee, ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Mogłaby się zmartwić i kazać mi wracać.... wtedy z kolei zmartwiłby się Yuki Sensei. Gdy dotarłem do połowy książki, zorientowałem się, że zjadłem wszystkie ciastka i wypiłem cały sok. Sensei nadal nie wracał, zacząłem się niepokoić. Postanowiłem opanować emocje i zadzwoniłem do domu.
- Halo? Eiri, co tam u Ciebie?
Słysząc tak bardzo znajomy mi głos skutecznie się uspokoiłem.
- Ettoo.... nie, wszystko dobrze. Po prostu troszkę się stęskniłem nocując dziś u Senseia. Na razie jest fajnie. Zjadłem ciasteczka i wypiłem sok. Czytam teraz ciekawą książkę, a Sensei nawet pochwalił moje opowiadanie.
Opowiedziałem jej podekscytowany. Bardzo się cieszyłem z obecności głosu Aggie - nee, ale nie mogłem dać po sobie poznać, że coś jest nie tak.
- To fajnie, cieszę się Twoim szczęściem. A teraz idź już spać, późno jest. Eiri, tęsknię za Tobą, wiesz...
To jej wyznanie sprawiło, że zarumieniły mi się policzki. Czy to efekt mojej wcześniejszej rozmowy z Yuki Sensei? Co tak naprawdę czułbym, gdyby serio zostali parą?
- Też tęsknię.... ettoo.... Aggie - nee? Co sądzisz o Yuki Sensei?
Sam nie wiem czemu zadałem to pytanie i na jaką odpowiedź liczyłem.
- Słucham? No... jest miłą, przyjacielską, ciepłą i serdeczną osobą. Traktuje Cię jak braciszka. Jestem mu wdzięczna, że tak się Tobą opiekuje.
Te słowa sprawiły, że odetchnąłem z ulgą i uspokoiłem się całkowicie.
- Aggie - nee.... kocham Cię.
- Och, ja Ciebie też, Eiri. Miłych snów, dobranoc, kochanie.
Ucieszyłem się z tego wyznania, jednak wiedziałem, że chodzi nam o różny rodzaj miłości. Ona kocha mnie jak młodszego brata, a ja... czuję, że się w niej zakochałem. Jednak zostawię to dla siebie.
- Dobranoc, Aggie - nee..
Szepnąłem całując telefon i się rozłączyliśmy. Znów poczułem się bardzo samotny. Gdzie ten Sensei się podziewa tak długo? Zacząłem na powrót czytać książkę i nie wiem kiedy zmożył mnie sen. Odpłynąłem kładąc się na kanapie.
- Dzień dobry, Eiri. Dobrze się spało?
Słysząc te słowa otworzyłem zaspane oczy i zobaczyłem pochylającą się nade mną postać Senseia.
- Yuki.... Sensei.... już rano.... chyba zasnąłem czekając na Ciebie.
Ziewnąłem przeciągając się leniwie orientując się, że jest ranek.
- Czytałeś? Ciekawa ta książka?
Dopiero teraz zobaczyłem, że leżała koło mnie.
- Tak. Nie dokończyłem dwóch stron. Oj, muszę wracać. Aggie - nee na pewno się martwi.
Rozbudzony całkowicie zerwałem się na nogi i już chciałem łapać za plecak, ale Sensei stanowczo złapał mnie za ramię.
- Wrócisz później, a teraz chodź. Coś Ci pokażę.
Brzmiało to bardzo tajemniczo.
- Hę? Niespodzianka? No dobra...
Zaskoczony dałem się złapać Senseiowi za rękę i zaprowadzić do sypialni. Jeszcze bardziej zaskoczył mnie widok dwóch facetów. Byli wysocy i wyglądali na silnych.
- Yuki.... Sensei? O co chodzi?
Byłem bardzo zdezorientowany.
- Kitazawa.... ten mały faktycznie to nowy towar.
- I nieużywany... to widać.
- To kto pierwszy?
- Płacimy, a stawkę rozdzielimy na trzech.
- Dobra, ja zaczynam.
Ta rozmowa nie wróżyła niczego dobrego. Czarnoskóry facet się do mnie zbliżył, a ja poczułem ogromny lęk. Instynktownie schowałem się za plecami Senseia i zacisnąłem palce na jego koszuli.
- Wybacz mi mały. Biznes to biznes. Jest wasz.
Ta obojętna postawa Senseia sprawiła, że byłem zszokowany. Odepchnął mnie stanowczo i usiadł na kanapie przyglądając się.
- Nie.... Aggie - nee... ktokolwiek....pomocy....
Czułem jak cały drżę, a serce biło mi jak szalone.

Aggie: Obudziłam się i ręką szukałam znajomej osoby. Westchnęłam załamana, gdy jej jednak nie odnalazłam.
- Eiri... no nic, działamy, działamy....
Starając dodać sobie motywacji klepnęłam się dłoniami w policzki, a potem ogarnęłam się i zjadłam śniadanie.
- Martwię się. Eiri nadal jest u Senseia. Jeszcze nie wrócił...
Podzieliłam się swoimi obawami z Tohmą bo patrzył na mnie pytającym spojrzeniem.
- To może.... zadzwoń do niego?
- Właśnie! Dobry pomysł! Jesteś genialny!
Klasnęłam w dłonie podekscytowana szybko łapiąc za telefon. Czemu sama na to nie wpadłam! Wybrałam numer.... był sygnał, ale Eiri nie odebrał. Nie poddałam się jednak. Koniec końców zadzwoniłam jeszcze 6 razy i było zupełnie to samo za każdym z nich.
- Coś musiało się stać! Eiri zawsze odbiera telefony, a szczególnie w takiej sytuacji. Nie pozwoliłby mi się martwić.
Roztrzęsiona machałam telefonem.
- Spokojnie. Może są zajęci tymi swoimi literackimi sprawami. Ooo, chodźmy go odebrać razem od Senseia to sama się przekonasz, że wszystko w porządku.
Tohma podszedł i spokajająco chwycił mnie za ręce.
- Tak, chodźmy jak najszybciej!
Zgodziłam się z nim ochoczo. Ekspresowo dokończyłam jedzenie tostów i od razu ruszyliśmy do domu Kitazawy. O dziwo miałam bardzo złe przeczucia.

Eiri:
- Nie.... Zostaw.... Pomocy....nie dotykajcie mnie!
Uciekłem pod ścianę starając się być jak najdalej od tych mężczyzn.
- Jesteś taki podniecający.... będę twoim pierwszym. Przytrzymaj mi go.
Po chwili, mimo moich protestów, jeden z nich złapał mnie pod pachy skutecznie unieruchamiając, a drugi.... pocałował w usta tak, że prawie zakrztusiłem się gdy wepchnął swój język. Obrzydliwe!!!! Następnie czułem jego ohydny oddech i kąsał płatek mojego ucha.
- Zostaw....
Mój cichy głos nie zrobił na nim żadnego wrażenia, a ja czułem jak do oczu napływają mi łzy.
- Nakręcasz mnie....
Ten zboczeniec był jeszcze bardziej zadowolony z mojej uleglości. To straszne! Boję się! Aggie - nee, zabierz mnie do domu!!!! Czułem ukąszenia na szyi, wcale nie sprawiające przyjemności.
- NIE!!!!
Staralem się bronić, gdy rozpiął mi koszulę.
- Słodziak....
Obmacywał mój tors by po chwili uszczypnąć sutek.
- Ajć!
Zabolało więc zacisnąłem zęby.
- Aleś wrażliwy, paniczyku.
Zjechał tam ustami i zaczął lizać, kąsać i ssać. W końcu te wszystkie językowe drażnienia sprawiły, że z moich ust wydobył się jęk. Co się ze mną dzieje? To wcale nie jest przyjemne, a jednak moje ciało reaguje! Naprawdę się boję, chcę stąd uciekać w tej chwili!
- Już jestem twardy.
- To się pospiesz bo ja też.
O co chodzi? Nic z tego nie rozumiem. Ten co mnie trzymał w końcu mnie puścił czując, że nie stawiam oporu.
- Chodź tu....
Ten pierwszy znów się do mnie zbliżył. Próbując go odepchnąć ręką wymacałem coś w jego kieszeni spodni. Broń?
- Dobra, nie ma czasu. Dajesz!
Nagle rozpiął swoje spodnie, złapał mnie za włosy i coś wsunął mi w usta. Było duże, zakrztusiłem się i z trudem łapałem oddech. Smakowało obleśnie! Starając się wycofać natrafiłem dłonią na tamten przedmiot i wypadł mi on pod nogi, ale sprawca nawet tego nie zauważył. Dość... ratunku...ktokolwiek....
- Wiem, że nie taka była umowa, ale ja chcę być pierwszy. Spadajcie!
Nagle Sensei z poważną miną wstał z kanapy i odpychając ode mnie tego faceta stanął w mojej obronie.
- Że jak? A taka była zabawa. Jeszcze nawet nie doszedłem, a Ty.... ech, no dobra, Kitazawa. To my poczekamy w salonie. Ładnie go nam przygotuj.
Chyba nie byli zadowoleni, ale wystarczyło jedno stanowcze spojrzenie Senseia by odpuścili. Chyba czuli przed nim respekt.
- Chcę do Aggie - nee....
Wybuchłem płaczem. Już nic z tego nie wiedziałem. Co się tu właściwie dzieje? Mogę ufać Yukuemu Sensei? Czemu on pozwala na te okropności?!
- Już dobrze Eiri. Jesteś wyjątkowy.... i taki seksowny.
Teraz poczułem na swoich wargach usta Senseia!
- Sensei... och, co ty.... Co robisz?!
Nim się odsunąłem złapał mnie w pasie i zniżył twarz na mój tors.
- Lubisz tak, co nie?
Draznił moje sutki językiem znów wywołując mój jęk.
- A teraz....zobaczmy....
Zniżył się jeszcze niżej... do moich spodni.... i pocałował TAM przez materiał.
- Tak jak myślałem zboczuszku. Jesteś twardy.
Rozpiął moje spodnie i zsunął bokserki. Nagle poczułem coś dziwnego. Wziął do buzi mojego siusiaka i rytmicznie zasysał. To było takie nowe doznanie.... takie ekscytujące i specyficzne. Czułem, że to coś złego, ale moje ciało samo się wiło i nie mogłem przestać jęczeć.
- No dalej.... możesz strzelić.... dojdź.
Sensei wziął mojego siusiaka do ręki i poruszał liżąc tylko jego czubek niczym lizaka. Faktycznie czułem jakby mi mocno zesztywniał, nie mogłem przestać poruszać biodrami, było mi przyjemnie.
- Och, Sensei!
Jego słowa sprawiły, że spiąłem się i.... coś się ze mnie wydobyło. Sensei to dokładnie wylizał, a mi było okropnie wstyd. Co się przed chwilą stało? Opadłem plecami w dół ściany głośno oddychając. Byłem wyczerpany. Przez chwilę czułem coś bardzo przyjemnego.
- Dobrze, będzie lepiej. Obiecuję być delikatny. Rozluźnij się, a nie zaboli.
Sensei położył mnie na plecach i na mnie wszedł. Z przerażeniem patrzyłem jak rozpina swoje spodnie. Po chwili zdjął całkowicie moje wraz z majtkami i rozszerzył mi nogi.
- Ałaaa....
Skrzywiłem się czując jak w moją dziurkę boleśnie zagłębia się jego jeden palec.
- Cichutko.... to początek....
Zmysłowo szepnął mi do ucha i scałował łzy z moich powiek. Potem już czułem dwa... trzy palce. Stanowczo się we mnie zagłębiały rozszerzając mój ciasny otwór. Płakałem z bólu.
- Co ty robisz....Yuki Sensei....
- Przygotowuję Cię na finisz....
Dysząc znów złapał ręką za mojego już twardego siusiaka.
- Finisz?
Nic z tego nie rozumiałem.
- Tak, dokładnie. A teraz dojdziesz znowu.
Jedną ręką wsuwał i wysuwał palce z mojej dziurki, a drugą masował intensywnie mojego siusiaka. Znów odruchowo poruszałem wysuwając biodra..... spiąłem się.... jęknąłem głośno i coś wystrzeliło.
- O nie....
Dysząc zaskoczony i zawstydzony swoją reakcją zakryłem twarz rękoma. Moje policzki, jak zresztą całe ciało, płonęły żywym ogniem, a serce biło jak szalone.
- Jesteś uroczy...
- Hę?!
Sensei nie czekał aż ochłonę tylko znów mocno rozszerzył mi nogi i nieco je uniósł. Tym razem przygotował swojego siusiaka. Chciał go wsunąć w moją dziurkę! A już palce tak bardzo bolały... nie pozwolę, na pewno nie!
- Zostaw mnie, błagam! Chcę do Aggie - nee!
Wrzeszczałem i płakałem ile sił. Chcialem się uwolnić, ale byłem zbyt wyczerpany. Nagle odruchowo natrafiłem na coś dłonią. To broń. Nie zawahałem się.
- Dość!
Wymierzyłem i strzeliłem. Uslyszałem głośny huk, po czym.... Sensei  osunął się ze mnie upadając na podłogę. Krwawił, a ja miałem pustkę w głowie. Próbowałem wstać, ale upadłem na kolana. Oddychając szybko trzymałem broń przed sobą próbując zebrać wszystkie fakty w całość.
- Ej Kitazawa, co tak długo?
- My też chcemy, pospiesz się.
- Czy to był strzał?
- O w mordę, zgubiłem broń!
- Idioto.... czy on nie żyje?
- Stary, lepiej stąd spieprzajmy!
Ci mężczyźni widząc to uciekli zostawiając mnie w spokoju. Trudno im się dziwić. I czy.... Yuki Sensei naprawdę nie żyje???!

Aggie:
- To tutaj... o, jest otwarte. Wchodzę! Kitazawa - san, Eiri? Haloooo???
Od razu bez zbędnych ceregieli wparowałam do salonu, a za mną podążył Tohma.
- To plecak Eiriego.
Miał rację. Od razu go otworzyłam patrząc co jest w środku. Mały zostawił go na kanapie z całym ekwipunkiem. Telefon i zeszyt.....nawet piżamy nie przebrał.... dzwine.
- Gdzie oni są?
Zaniepokojona spojrzałam na Tohmę. Nim cokolwiek odpowiedział,  oboje usłyszęliśmy szloch wydobywający się z sypialni.
- EIRI!!!
Od razu tam wbiegliśmy. To był przerażający widok.
- Ja nie chciałem... serio, Sensei obudź się! Yuki Sensei...
Eiri głośno płakał tuląc do siebie mały pistolet. Na podłodze leżał Kitazawa cały we krwi... zapewne nie żył.
- Ojej.... nie...już dobrze!
Podbiegłam i bez wahania odrzuciłam broń z rąk chłopaka mocno przytulając go do siebie.
- Co tu się.... a więc to tak...
Tohma od razu pojął sytuację. Zdjął swój płaszcz okrywając nim skąpo ubranego Eiriego.
- W porządku. To nie Twoja wina... nie Twoja...
Próbowałam jakoś go uspokajać, mimo, że sama byłam przerażona. To była prawdziwa broń??? Co on chciał zrobić, że mój Eiri do tego stopnia się bronił.... musiał być doprowadzony do ostateczności! Sama bym tego zwyrola zabiła za coś tak potwornego.
- Aggie... nee? To Ty? Tohma - nii?
Chyba dopiero teraz mały ogarnął naszą obecność. Wtulił się we mnie i wybuchnął głośnym płaczem. Całe emocje zgromadzone w nim do tej pory teraz z niego uszły wydostając się na zewnątrz. Oczywiście nie obyło się bez interwencji policji, ale po oględzinach uzbano, że Yuki - san był przestępcą i niedoszłym gwałcicielem, a do tego pedofilem. Eiri tylko się bronił, no i jest niepełnoletni, a to ułatwia sprawę w znacznym stopniu. Został pod naszą opieką, z tym, że dostał opiekę psychoterapeuty.  To musiało być dla dziecka okropne przeżycie. Na szczęście z badań wyszło, że nikt Eiriemu krzywdy fizycznej w TAKIM sensie nie wyrządził. Kitazawę pochowano na cmentarzu i przestałam o tym myśleć.... powiedzmy.
Bieżąca noc:
- Aggie - nee! Ratunku.... zostaw.... nie dotykaj! Chcę do Aggie - nee, błagam!
Obudził mnie nagły wrzask i szarpnięcie za koszulkę.
- Kochany... obudź się, to tylko zły sen. Jestem tu.
Opiekuńczo odgarnęłam z czoła jego blond kosmyki.
- Och, Aggie - nee!
Od razu rozbudzony mocno mnie przytulił przywierając do mnie całym sobą.
- Nie zostawiaj mnie nigdy!
- Oczywiście. Nie pozwolę by stała Ci się krzywda.
Delikatnie pogładziłam jego plecy i scałowałam łzy z kącików jego złotych oczu. Pod wpływem mojego czułego dotyku rozluźnił się i znów zasnął. Tym razem już bez koszmarów. Na szczęście. Tak minęło nam parę ładnych lat. Ten koszmar wywarł ogromny wpływ na nasze życie. Eiri ma taką traumę, że wciąż potrzebuje psychoterapii, ale nie mogę się temu dziwić i wraz z nim na nie chodzę. To nigdy nie powinno się wydarzyć.



Długie to wyszło, a już machnęłam tą historię dużo dalej aż do czasów obecnych, jednak to już w kolejnych notkach ;p Tymczasem daję parę fotek z mojego artbooka: 


Eiri ze swoim Senseiem.... uroczo, zupełnie jak bracia ^.^ Szczególnie mój niewinny słodziak piękny <3


Eiri obecnie.... sexy (ze Shu) ;3


Przystojniak mi wyrósł, nie lubię gdy przesadza z papierosami i alkoholem ;) Kocham go bardzo! *....*


To już wszystko w tej notce. Do następnego wpisu, bye! ;***



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Haikyuu challenge

Pokój w kolorach szczęścia - rozdział ostatni

Blue Lock - scenariusze